W końcu powrót do rozgrywek lokalnych po przerwie reprezentacyjnej. Jednak zdecydowanie nie na taki wynik czekaliśmy. Szczególnie pierwsza połowa spotkania była ogromnym szokiem dla kibiców. Na szczęście Chelsea zaczęła odzyskiwać prowadzenie w drugiej połowie; jednak pomimo otwarcia wyniku przez Rüdigera to Brentford wygrało z miażdżąca przewagą 4 bramek.
Powrót Eriksena
Zapewne każdy z nas pamięta mrożące krew w żyłach chwile podczas Euro 2020. Gdy podczas meczu reprezentacji Danii i Finlandii, Christian Eriksen upadł nagle na murawę oczy całego świata piłkarskiego skierowane były w tym momencie na kopenhaskie boisko. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji medyków, Eriksen pomimo nagłego zatrzymania krążenia został uratowany. Wiele osób zastanawiało się wówczas jak potoczy się dalsza kariera zawodnika. Niecały tydzień po wypadku, Duńczyk przeszedł zabieg wszczepienia kardiowertera-defibrylatora serca. Dzięki niemu możliwe jest kontrolowanie funkcji serca zawodnika, dzięki czemu powrócił on do treningów oraz do gry.
Eriksen od lutego tego roku dołączył do drużyny Brentford, z czasem pokazując że zdrowie pozwala mu na rozgrywanie regularnych meczy. Dowodem na to jest chociażby fakt, że podczas meczu z Chelsea zapisał się on na liście strzelców.
Grad bramek
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Piłkarze Chelsea starali się się powrócić do formy, zdecydowanie nie było im łatwo przejąć prowadzenia nad Brentford. Druga połowa zaczęła się wydawało by się bardzo dobrze. Już w 48. minucie Antonio Rüdiger otworzył wynik zdobywając pierwszą, i jak się okaże jedyną bramkę na konto Chelsea.
Dwie minuty później Vitaly Janelt rozpoczął serię goli dla Brendfort. W 50. minucie wyrównał on wynik do 1:1. Cztery minuty później Christian Eriksen wyprowadził Pszczoły na prowadzenie zdobywając drugą bramkę. Jednak było to wciąż za mało i Janelt powrócił w 60. minucie aby dobić wynik do 1:3. Piłkarze Chelsea usiłowali się jeszcze bronić, lecz niestety niezbyt udolnie. Jeszcze przed zakończeniem regulaminowego czasu gry Yoane Wissa podniósł wynik o jedno oczko dla Pszczół w 87. minucie gry.
Nie było to więc najlepszy powrót po przerwie. Jedyne na co pozostaje nam liczyć, to zrzucenie wyniku na karb zmęczenia piłkarzy po meczach reprezentacyjnych. Oby jednak znów weszli w tryb dobrej gry, bo za trzy dni czeka ich pierwszy mecz przeciwko Realowi Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.